Zerwaliśmy się o 6rano-wczoraj przy drodze zaczepił nas kierowca autobusu do Bajawy i umówiliśmy się na rano. Stwierdził, że pojedzie mimo kończącego ramadan wielkiego święta muzułmańskiego. Po godzinie czekania ustaliliśmy, że może pojedzie koło 9, może 10 a jeszcze inni twierdzili, że po12. W końcu się okazało, że w ogóle nie pojedzie, bo nie ma chętnych. Cóż począć, napatoczył się Alex i popłynęliśmy jeszce raz po zapewnieniu, że tym razem na inne wyspy . Tym razem na pokładzie byli jeszcze jacyś koledzy Alexa, którzy przyjechali na święto i para turystów. I znowu: nietoperze, jedzonko, plaża snorkel, wszystko w tych samych miejscach. Wreszcie się zbuntowałem i poprosiłem o zawiezienie na jakąś inną, małą wysepkę, niezwykle jak się okazało urokliwą, z plażą pełną muszli i koralowców, prawie nie zaśmieconą. Popłynęliśmy ale po pół godzinie Alex z lękiem w oczach stwierdził, że jednak popłynąć trzeba jeszcze na Rutong. Okazało się, że jeszcze nigdy w życiu nie był na tej malej ani innych pozostałych wyspach, wozi ciągle wycieczki w te same miejsca i dopiero wtedy gra gitarra.