Geoblog.pl    zioler    Podróże    Indonezja    Chwil parę w Bajawie
Zwiń mapę
2013
05
sie

Chwil parę w Bajawie

 
Indonezja
Indonezja, Bajawa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12679 km
 
Ale była jazda! Dzięki chłopakowi z hotelu wszyscy zostaliśmy usadowieni na osobnych siedzeniach w przerośniętym busie i mogłoby się wydawać, że nic w tym nadzwyczajnego, że siedzimy. Jednak po objeździe lokalnych uliczek po chwili miejscówki się już skończyły a przejście i większa przestrzeń przy drzwiach były załadowane worami z ryżem, cebulą,pakami i zbiornikiem na paliwo tak,że zostało trochę miejsca na wyjście.Po chwili znów stop i pakują się z kolejnymi tobołami.Stwierdziliśmy że teraz już na pewno jest full, ruszamy w trasę. Jednak myliliśmy się srodze, po chwili stop i wsiada następny pasażer. W otwartych drzwiach już wisiało ze trzech, na worach siedziało kilku ale sie jakoś upchnął. Jedziemy. Za 5minut stop-pakuje się kolejnaa ekipa, tym razem już na górny pokład, gdzie nawalona była też niezła kupa towaru. Ale jakoś tam zawiśli i ruszyliśmy w trasę, jeszcze tylko małe tankowanie z baniaka. Jakoś ich nie martwiła wizja spędzenia całego dnia na jednej nodze w rozklekotanym i rozbujanym pojeździe, swój los przyjmują ze spokojem i bez cienia nerwowości, ważne że się jedzie. Jazda w sumie trwała jakies 11godzin, chociaż wg przewodnika 8,5-chyba jechali jakimś jeepem. Wąska wstążka drogi wiła się milionem zakrętów po mocno górzystym terenie wśród lasów przetykanych mocno gigantycznymi bambusami i bananowcami. Lokalesi rozdali między sobą woreczki plastikowe i po niedługim czasie niektórzy sowicie z nich korzystali, miotając je wypełnione przez okna. Od czasu do czasu pojawiały się małe osady domków zbudowanych z bambusowych mat, pokrytych zardzewiałą blachą falistą, gdzie suszyli obok drogi ziarna kawy i ryż., czasami trafił się jakiś murowany przybytek. Jazda kosztowała 135k od osoby, od lokalesa siedzącego obok na baniaku z paliwem dowiedziałem się, że normalna cena to 125k-niech tam chłopaczek z hotelu ma te parę szmat za załatwienie sprawy, inaczej musielibyśmy gonić 7 km na coś w rodzaju dworca.
Dzieciaki o dziwo bez problemu zniosły te wszystkie dłużyzny. Tak naprawdę niewiele im potrzeba do szczęścia, wystarczy pograć od czasu do czasu w angrybirdsów , obejrzeć jakąś baję, powygłupiać się i wszystko jedno gdzie jesteśmy, czy w jakimś busie przemierzającym trzeci świat, czy w luksusowym ośrodku. Najważniejsze, że jesteśmy razem, 24 godziny na dobę, mają nas na wyłączność. Wreszcie nie odbiera im rodziców praca, szkoła czy innego rodzaju proza życia. Generalnie niewiele im przeszkadza. No i jeszcze przecież istnieje ta cudowna, dziecięca elastyczność, która pozwala im brać świat taki jaki jest, bez oceniania czy porównywania.
Wreszcie upragniona Bajawa a w Bajawie hotelik za 150k za dwa szerokie łóżka. W takiej norze jeszcze nie spaliśmy. W kiblu tradycyjnie baniak z wodą i małym czerpakiem, ewentualnie krótki szlauf podłączony do kranika nad podłogą i na tym koniec-z ablucji tym razem zrezygnowaliśmy. W pokoiku zaduch wilgotny i lepki, po przewietrzeniu dało radę oddychać ale za to pościel chyba nieużywana, neutralna zapachowo. Chyba nigdzie dotąd tak dobrze nam się nie spało, w nocy temperatury spadają do polskiego pułapu i trzeba było się położyć w całym umundurowaniu pod cienkimi kocykami. Na wisiorku przy kluczu pisze tak:Have a good stay, we wish you feel like home. Milutko.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 1.5% świata (3 państwa)
Zasoby: 29 wpisów29 27 komentarzy27 84 zdjęcia84 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
27.07.2013 - 22.08.2013